niedziela, 29 lipca 2018

Pozwolenia, zezwolenia i inne (nie)zbędne dokumenty w zakładzie.

Czasami w ramach patrolu interwencyjno - obserwacyjnego przejeżdżam po którymś z zakładów, w którym jako firma mamy obsługę bhp. Tak też było w czwartek 26.07,  robiłem przejażdżkę po jednym z zakładów przemysłowych gdzie wspieramy etatowego pracownika służby bhp z tego zakładu. Będąc już na końcu zakładu, kiedy miałem nawracać widzę taki oto obraz:


Panowie chwilę wcześniej ustawiali słup oświetpeniowy wzdłuż torowiska. Trzej Panowie w tzw. czapkokask dodatkowo jeden z nich miał krótkie spodenki. Taki widok wzbudził mój niepokój. Zatrzymałem się, przedstawiłem się i imienia, nazwiska i funkcji i pytam czy Panowie wiedzą dla czego zatrzymałem się. Oczywiście nie wiedzieli. Pytanie pomocnicze zadaję czy wiedzą jakie środki ochrony indywidualnej obowiązują na zakładzie na którym teraz wykonują pracę. Coś zaczynają przebąkiwać o hełmach, ale od razu kontra jednego z nich że oni są elektrykami i czy jak nic im na głowę nie spadnie. W tym momencie ich trochę wyprostowałem, iż na tym zakładzie obowiązują hełmy ochronne, a nie lekkie hełmy przemysłowe. 

Wyjaśnienia co to lekki hełm przemysłowy. Opis z wstępu do normy PN - EN 812: "W niniejszej Normie Europejskiej określono wymagania fizyczne i funkcjonalne, metody badań oraz wymagania w zakresie oznakowania przemysłowych hełmów lekkich. Przemysłowe hełmy lekkie są przeznaczone do ochrony użytkownika przed skutkami uderzeń głową o twarde, stałe przedmioty o określonej ostrości, które mogą spowodować uszkodzenie lub inne urazy powierzchniowe. Przemysłowe hełmy lekkie nie mają na celu ochrony przed upadkiem, rzucanymi obiektami, ruchomymi czy zawieszonymi ładunkami. UWAGA Przemysłowy hełm lekki nie powinien być mylony z przemysłowym hełmem ochronnym, zgodnym z EN 397".

Przechodzę do kolejnego pytania, a w zasadzie prośby o pokazanie dokumentów na podstawie, których wykonuj pracę na tym zakładzie. Na zakładzie tym każda firma zewnętrzna wykonująca pracę musi posiadać Polecenie na wykonanie pracy. Jest to pisemne pozwolenie na wykonanie konkretnych prac w konkretnej części zakładu. Do prac oraz do miejsca na zakładzie są identyfikowane konkretne zagrożenia i jest określony sposób zabezpieczenia się przed tymi zagrożeniami. Oprócz tego w poleceniu jest określony koordynator ze strony zakładu oraz kierujący zespołem wykonujący pracę, a jeśli dotyczy tego zakres prac (prace energetyczne)  to również należy określić tam dopuszczającego do tych prac.  Do tego polecenia dochodzi protokół wejścia w teren, od którego należałoby zacząć bo jest to podstawa uzgodnienia prac pomiędzy przedstawicielami zakładu, przedstawicielami wykonawcy prac. Ponadto jeśli byłby wykonywane prace gazoniebezpieczne/w przestrzeniach ograniczonych lub prace pożarowo niebezpieczne musiałyby być wystawione zezwolenia na te prace. Ważną informacją jest również to iż są to dokumenty z maksymalnym terminem ważności. Żadnego z tych dokumentów niestety pracownicy nie mieli przy sobie, a osoba kierująca tymi pracami w chwili mojej interwencji stwierdziła, iż ma Pan K. Specjalista nadzorujący ten obszar zakładu, ale jest on teraz na urlopie. Prace przerwałem i napisałem email do Pana K. oraz powiadomiłem etatowe służby z zakładu oraz naszego rezydenta w tym zakładzie i jak się okazało rozpętałem burzę tym emailem. Sprawa oparła się o Wiceprezesa Zarządu tego zakładu, który o mało nie ściągnął tego specjalisty z urlopu. Specjalista ten dzwonił do mnie późnym popołudniem w czwartek z prośbą abym w piątek osobiście dopilnował poprawności tych dokumentów, bo jego współpracownik je rano zrobi. Dokumenty na drugi dzień było zrobione... (to zamiast komentarza do jakości tych dokumentów. Całe szczęście, że w tej sytuacji nie musiałem sprawdzać tych dokumentów lub ich braku w sytuacji kiedy doszłoby do poważnego wypadku.

Wspominałem na początku lipca o tym, iż prowadzę postępowanie powypadkowe po wypadku, który potencjalnie mógł skończyć się śmiercią poszkodowanego. Podczas analizy tego wypadku odkryliśmy nieprawidłowości w zakresie dokumentacji, która była wypełniana przed dopuszczeniem brygady poszkodowanego do wykonania pracy. Firma - nasz klient miała za zadanie wymienić trasy kablowe w kilkunastu tunelach kablowych oraz przy okazji otwarcia komór kablowych, w których były tunele miała częściowo wymienić lub wyremontować podesty i drabiny komunikacyjne znajdujące się nad tunelami i w nich oraz wymienić lub wyremontować drzwi do komór kablowych. Z zakresu prac wynikami, iż 95 % prac to prace elektryczne a 5 % to prace ślusarsko - montażowe. Protokół uzgodnień - czyli dokument na podstawie, którego wykonawca czyli nasz klient miał wykonywać prace w miejscu, czasie i sposobie określonym w protokole uzgodnień wraz z załącznikami oceną ryzyka dla zadania oraz planem organizacji robót. Dokumenty te były pisane kilka miesięcy przed rozpoczęciem faktycznego wykonania prac. W opracowaniu dokumentów oraz uzgodnieniach po obu stronach brali udział elektrycy - w zespole nie było żadnego ślusarza, spawacza, ani montera. Reprezentowanie obu stron wyłącznie przez elektryków spowodowało, iż o 5% prac ślusarsko - montażowych w ogóle nie wspomniano i nie zaplanowano ich bezpiecznego wykonania.
Dzień wypadku był pierwszym dniem pracy w pierwszej parze  komór. W dniu wypadku były wygenerowane takie dokumenty jak polecenie pisemne na wykonanie pracy w ograniczonej przestrzeni (tunelach kablowych), ocena ryzyka dla zadania (ponownie wykonana dużo uboższa niż ta pierwsza), oraz protokół zabezpieczenia przeciwpożarowego prac niebezpiecznych pod względem pożarowym oraz zezwolenie na wykonanie prac gazoniebezpiecznyrzech/ w przestrzeniach ograniczonych.
Błędy które pojawiły się podczas wypełniania dokumentacji to m.in. opracowywanie oceny ryzyka dla zadania bez wizji lokalnej miejsca wykonywania prac. Dokumenty drukowane tj. oceny ryzyka była drukowane z tzw. gotowych dokumentów, wcześniej opracowanych do podobnych prac przez kolegę z pokoju osoby odpowiedzialnej po stronie zakładu za rejon prac (osoba odpowiedzialna ze rejon to mistrz elektryk w wieku tuż przed emeryturą). Pomiar CO, O2 i tlenu były wykonywane w komorze nr 2 a nie w komorze nr 1 do której mieli pracownicy wchodzić. Jako sposób zabezpieczenia prac w przestrzeniach ograniczonych jakimi są tunele kablowe wpisano pochłaniacze wielogodzinne CO, gdzie jak ustalił zespół dokonujący analizy wypadku nie ma takiego zagrożenia jak CO, natomiast jest ryzyko niedoboru tleny. W szczególności kiedy byłyby wykonywane prace spawalnicze, czyli byłby w środku proces spalania. W przypadku ryzyka niedoboru tlenu bardziej celowy byłby miernik zawartości tlenu w atmosferze oraz aparaty ucieczkowe. Do wykonania prac nie zostało wydane zezwolenie na pracę na wysokości, choć zespół analizujący wypadek po wizji lokalnej miejsca wypadku stwierdził iż podest nie był w pełni obarierowany, było duże ryzyko upadku więc były to prace na wysokości wymagające wystawienie takiego zezwolenia. Ponadto przeglądu podestów w tej komorze dokonywała miesiąc przed wypadkiem brygadzista elektryk, który nie był kompetentny w przeglądzie konstrukcji - bardziej kompetentny byłby ślusarz. Brygadzista dokonujący przeglądu nie korzystał z opracowanej przez zakład listy kontrolnej służącej do przeglądu podestów i nie zidentyfikował wszystkich nieprawidłowości w podeście, a tym samym podest nie został oznakowany jako niebezpieczny i wyłączony z eksploatacji.
Część z tych nieprawidłowości nie była przyczyną wypadku, część była przyczyną pośrednią, a niektóre były przyczyną bezpośrednią wypadku.

Dziś nie tylko o błędach w dokumentacji typu pozwolenia, zezwolenia itp. dokumenty ale też o dobrych praktykach. Jakiś czas temu na jednym z projektów widziałem kolorowe druki dokumentów i to ma rację bytu. Kolor pozwala łatwo zidentyfikować rodzaj pozwolenia.

  ogólne pozwolenie na pracę                                  pozwolenia na pracę energetyczne

    pozwolenie na pracę na wysokości                       pozwolenie na pracę pożarowo niebezpieczne

 pozwolenie na pracę w przestrzeniach zamkniętych                                 pozwolenie na pracę w wykopach

Niestety same dokumenty nawet z najbardziej intuicyjnymi zworami i formularzami to nie wszystko. Opracowałem dla jednego z klientów przewodnik do wypełniania tego typu dokumentacji wraz z podpowiadaczem do doboru środków profilaktycznych, bo z tym też mieli kłopot pracownicy odpowiedzialni za tą dokumentację, jak któryś z pracowników go przeczytał i pomagał sobie w wypełnianiu i opracowywaniu dokumentacji to było widać poprawę jakości tych dokumentów. Jednak widać u części z osób funkcyjnych odpowiedzialnych za opracowywanie tych dokumentów i wypełnianie formularzy, iż nawet nie zajrzeli do przewodnika, bo nadal były błędy w ich wypełnianiu.

Podsumowanie: Wszelkie dokumenty typu pozwolenia, zezwolenia, protokoły wejścia w teren, czy protokoły uzgodnień są skutecznym narzędziem w organizacji bezpiecznej pracy oraz są skuteczną ochroną osób kierujących pracą, a także tak osób odpowiedzialnych za dany obszar gdzie są wykonywane prace pod warunkiem, że opracowywane rzetelnie, a nie kopiowane czy opracowywane z gotowców. Gotowce czy podpowiadacze mogą by tylko pomocą bo nie ma w tym nic złego. Ważne jest aby czytać to co się opracowuje i wydaje do użytkowania. Dokumenty tego typu muszą być Funkcjonalne i użyteczne.

poniedziałek, 23 lipca 2018

Ochrona dłoni przed uszkodzeniami mechanicznymi

Kolejny tydzień pełen wyzwań za mną. Spotkania z nowymi klientami; dalsza analiza wypadku, który mógł skończyć się śmiercią pracownika, ale skończył się porozcinaną lewą dłonią; szkolenie z ratownictwa wysokościowego dla członków grup ratunkowych i szereg konsultacji w sprawach organizacji bezpiecznej pracy na wysokości i w przestrzeniach ograniczonych.

Dziś jednak powracam do tematu związanego trochę z wypadkiem, o którym piszę powyżej, a trochę w związku z moimi poszukiwaniami, które trwają od kilku miesięcy. Ochrona dłoni bo o tym chciałbym dziś napisać.

Ochrona w rękawicach jest to temat ważny, ale często marginalizowany. Bardzo często jak na jakimś projekcie (nadzorze bhp, audycie etc.) spotykam się z wymaganiem ciągłego noszenia rękawic ochronnych to widzę pracowników w tzw. wampirkach. czyli rękawicach w I klasie ochronnej "chroniących" tylko przed zabrudzeniami i niewielkimi uszkodzeniami mechanicznymi, a tak naprawdę nie posiadających żadnych właściwości ochronnych, o których mówi norma PN-EN 388:2017 zastępująca normę  PN-EN 388:2003.

Poniżej oznaczenia na rękawicach, które świadczy o właściwościach ochronnych rękawic tzw. ochrona przed uszkodzeniami mechanicznymi.

                                                                  wg. normy z 2003 r.                       wg. normy z 2017 r. 

Zanim jednak o testach  to rozszyfruję co ten magiczny kod pod tarczą z młotkiem oznacza:
źródło: materiały edukacyjne firmy MAPA Professionell

Szczegółowe wyjaśnienia opisów o oznaczeń na starej i nowej normie znajdziecie pod linkiem: materiały edukacyjne na moim OneDrive  (materiały firm Ansell i MAPA), a jak ktoś lubi wizualizację w animacji to polecam:

Poniżej przedstawiam wyniki mojego testu kilku par rękawic. Od razu uprzedzam, iż nadal szukam pary idealnej. Pod każdą parą opiszę plusy i minus modelu prezentowanego.


Rękawice te wyglądają trochę jak no-name, ale jeśli chodzi o właściwości ochronne są numer jeden 4543 i nawet ta trójeczka jest ok. testowałem na zakłucia w ostatnią sobotę. Miałem zlecenie od żony na wyrwanie z jakichś dwóch krzaków z ogrodu, które miały wredne i kłujące kolce. Założyłem rękawice widoczne na zdjęciu i nawet szczególnie nie zastanawiając się rzuciłem się do wykopywania i wyrywania krzaczyska i oprócz jednego delikatnego ukłucia w czubek palca nic nie poczułem tylko wyjąłem z samej rękawicy powbijanych w nią kilku kolcy. Wcześniej poddawałem rękawice lewą próbie noża tapeciaka. Pomimo siły z jaką próbowałem tą rękawicę przeciąć trzy lub czterokrotnie jedyną krzywdę jaką jej zrobiłem to te trzy małe dziurki widoczne na rękawicy po lewej stronie. Żaden człowiek, ani zwierzę w próbie nie ucierpiało, powiem więcej przy tych rękawicach to nawet kawałek drewna który symulował rękę nie ucierpiał. Zastanawiacie się pewnie co to za rękawice. W tym miejscu muszę napisać o dużej jak dla mnie wadzie tych rękawic. Bardzo nietrwałe oznaczenia i brak metki z oznaczeniami właściwości rękawic, modelu i producenta. Jedyne co wiem o tych rękawicach iż producentem ich jest firma Wutrh, bo od nich na promo je kupowałem. Cena ich też była z tego co pamiętam  dobra bo ok. 10 zł brutto chyba. do tej pory dzielnie  się trzymają i żadnych oznak zmęczenia po nich nie widać choć kupione były początkiem maja, i korzystam z nich w najtrudniejszych chwilach kiedy mam potrzebę ochrony rąk. Wadą tych rękawic jest również to iż nie można ich szybko zdjąć z dłoni i są nie za bardzo chwytne tzn. nie układają się za bardzo na palcach.

W zderzeniu z 4543 Wurtha poddałem tym samym nożem rękawice z tzw. koziej skórki i materiału o parametrach 1121, czyli nie tylko bród i kurz, jak u wampirek ale coś tam mających chronić. Niestety z tapeciakiem nie miały najmniejszych szans. Co widać poniżej.

 
Nic innego dobrego nie można o nich powiedzieć. A nie przepraszam, w miarę dobrze chronią przed pyłem.

Grubsza kozia skórka i w całości również dobrze chroni przed zabrudzeniem smołą koksowniczą i fenomenalnie przed pyłem węgla, koksu i cementu.


Piktogramu z właściwościami ochronnymi brak, choć całkiem dobrze się je nosi i w miarę długo się trzymają, choć na rozerwania nie mają testów robionych.

Rękawice, które z przyjemnością wziąłem do testów, ale niestety same superlatywy mogę pisać o komforcie noszenia, dopasowania do dłoni, szybkim zakładaniu to o właściwościach ochronnych już gorzej się wypowiem, a o szybkości zużycia poprzez rozprucia to szkoda mówić bo rozczarowują.
Te Tegera rękawice, bo tak się ta marka nazywa na zdjęciu poniżej jeśli chodzi o chwytność są rewelacyjne 11 na 10 - potrafiłem z nich obsługiwać telefon z dotykowym ekranem. Jednak bardzo szybko gumka ściągacz przy nadgarstku się uszkodziła i stosunkowo same z siebie nawet nie poddawane zbyt dużemu obciążeniu porozchodziły się na szwach. Faktem jest że miałem je bardzo bobrze dopasowane.


Całkiem komfortowe i chwytne były też te Tegera rękawice, choć niestety jeśli chodzi o właściwości ochronne również nie grzeszą żadną trójeczką, tylko wszystko poniżej. Niestety poddane pyłowi podczas testu ze skuwaniem tynku wapiennego z ścian i pracy łopatą wymiękły stąd te "obrażenia" widoczne na zdjęciach poniżej. 


Dużym plusem rękawic marki TEGERA jest również obok komfortu noszenia i chwytności etykieta w postaci trwałej wszywki z oznaczeniami właściwości, które nawet po kilku praniach nie niszczą się. Też to testowałem.

Podsumowanie: To czego ja, jak i pewnie każdy pracownik szuka w rękawicach mających chronić przed uszkodzeniami mechanicznymi skutecznej ochrony i wytrzymałość na zużycie jak u tych pierwszych omawianych Wurthów i komfortu noszenia jak u tych TEGERA, zapinanych na rzepy. 

Jeśli ktoś z czytelników miałby do polecenia jakieś rękawice spełniające moje powyższe oczekiwania proszę o informację o komentarzach lub w wiadomościach prywatnych, z góry dziękuję bo dalej ideału do ochrony dłoni poszukuję :)







niedziela, 15 lipca 2018

Test masek przeciwpyłowych.

W dniach 3-4 lipca 2018 r. rozpocząłem remont ostatniego pokoju kamienicy, którą moja żona od swoich rodziców otrzymała. Po rozbudowie w górę i w bok jaką dokonałem od 2011 r. nie można poznać iż najstarsza część tego budynku ma ponad 130 lat. Jedyny dowód na to to ściany które maja ok. 60 cm grubości i są wykonane w kamienia wapiennego. Wapienny był również tynk który w ramach remontu skuwałem ze ścian.

Tynk wapienny, który był pewnie kilkadziesiąt lat temu kładziony w miarę łatwo odchodził ze ścian, ale potężni pylił.

W ramach tej pracy postanowiłem zrobić test porównawczy masek przeciwpyłowych. 

W zasadzie ten pomysł przyszedł mi po pierwszym dniu pracy. Pierwszego dnia pracowałem w masce 3M, ale filtr nieci zużył mi się i postanowiłem kupić nowy. Po zajechaniu jednak do najbliższej hurtowni ze sprzętem bhp, okazało się że nie mają do mojej maski filtrów. Postanowiłem więc kupić inna maskę i filtry do niej i tak oto narodził się pomysł testów.

Producent
Maskpol
3M
Foto poglądowe zestawów testowanych



Typ maski
MP12/5
7503
Typ filtra podczas testów
P2
P3
Umiejscowienie filtra
Po bokach
Po bokach
Zakładanie filtra
Filtr aplikuje się do komory i przykręca pokrywą
Filtr aplikuje się za pomocą nałożenia go w odpowiedni sposób na wcięcia w masce i przekręca się aby został zablokowany. Nie za każdym razem natrafia się w odpowiedni sposób na wcięcia
Nagłowie
Wygodne bez zastrzeżeń
Wygodne bez zastrzeżeń
Taśmy mocujące
Wykonana z materiału który po zabrudzeniu zaczyna parcieć
Wykonana z materiału, który nawet po zabrudzeniu utrzymuje swoje właściwości
Regulacja taśm
Czym większe zabrudzenia na masce tym trudniej
Bardzo łatwa, nawet przy zabrudzonych
Rodzaj materiału maski
Guma, komfort noszenia nie był najgorszy, jednak cały czas było czuć nieprzyjemny zapach gumy
Silikon, duży komfort noszenia i wygody
Opory oddechowe i zawór wydechowy
Pomimo że filtr był tylko P2, to zarówno przy wdechu i wydechu było czuć opory i utrudnienia. Filtr często zapychał się i nawet trzepanie go nic nie dawało - trzeba było wymienić go całkowicie
Filtr P3, a w zasadzie nie były wyczuwalne opory oddechowe, a jak były to wystarczyło wytrzepać filtr. Oporów przy wydechu nie było wyczuwalny.
Skuteczność filtracji
Niestety w nosa za każdym razem było nieco kurzu w postaci brudnych "kóz"
Nie było w ogóle kurzu w nosie
Cena maski
65 zł brutto
110 zł brutto
Cena kompletu filtrów
3 zł podczas testów w ciągu ok. 4 godzin były zużyte 3 komplety (9 zł)
18 zł podczas testów wciągu ok. 4 godzin był zużyty jedne filtr
Uwagi
Występuje również w wersji silikonowej
Występuje w tańszej wersji 6200

Podczas czyszczenia jednych i drugich filtrów uświadomiłem sobie, że gdybym nie używał maski przeciwpyłowej to ten cały pył osiadł by mi na drogach oddechowych. Myślę iż za dużo się nie pomylę jak napiszę iż mogło by być go nawet 200 g.
Wnioski: za komfort i bezpieczeństwo trzeba płacić, czasami więcej jednorazowo, ale w perspektywie czasu to i tak się nam to zwróci, bo zdrowie i życie nie mają ceny, której nie warto byłoby zapłacić.

piątek, 13 lipca 2018

Słowem wstępu.

Po założeniu bloga obiecywałem sobie, iż będę publikował 2-3 razy z tygodniu, ale wyszło jak często wychodzi u behapowców, awaria, wypadek i plany najbliższe dni trzeba zmienić.

25 czerwca byłem razem z kolegą Jurkiem z naszej firmy na spotkaniu z Inspektorami Pracy m.in. z Panią Inspektor Wiesławą, moim autorytetem w bhp budowlanym. Spotkanie odbywało się w ramach podsumowania pierwszego okresu budowy trzech odcinków budowy drogi ekspresowej S7 Naprawa - Rabka Zdrój. Nasz klient buduje najciekawszy odcinek Naprawa - Skomielna Biała. Na odcinku tym ma powstać tunel o długości 2 km.

 Widok długości części jednej z komór tunelu pod górą Mały Lubień.
 Widok przodka wyrobiska (część górnicza)

Jeszcze dobrze nie spotkanie się nie rozpoczęło, a Jurek dostał telefon, że na jednym z dużych zakładów na śląsku, gdzie remont robi nadzorowana przez Jurka firma zdarzył się wypadek. Pod pracownikiem zarwał się podest i spadł 3 m w dół do kanału kablowego. Zakład na którym był remont to firma bardzo dbająca o bhp i każdy nawet najdrobniejszy wypadek traktują poważnie. Pracownik miał dużo szczęścia ponieważ skutek wypadku to tylko, albo aż porozcinana lewa dłoń pracownika. Pracownik miał na głowie hełm ochronny z podpiętym paskiem podbródkowym i dzięki temu nie doszło do żadnego urazu głowy. Niestety nie miał żadnych rękawiczek i stąd te urazy dłoni. Choć nie wiem czy "jakieś" rękawiczki dałyby radę ochronić go przed urazem dłoni. O właściwościach ochronnych rękawiczek już niebawem będę pisał bo mam już materiał w dużej  mierze przygotowany. Wracając jednak do samego wypadku. W rozmowie Jurka z kierownikiem, który zgłaszał wypadek okazało się, iż wypadek miał podwykonawca firmy nadzorowanej przez Jurka i tym podwykonawcą jest firma, której oddział w Częstochowie ja nadzoruje i pracownik poszkodowany jest z tego właśnie oddziału. Szybka konsultacja z Jurkiem i wysyłamy na oględziny miejsca wypadku Darka naszego kolegę z firmy, który akurat w pobliżu zakładu, gdzie zdarzył się wypadek nadzoruje inną budowę. W tym miejscu muszę zatrzymać się na chwilę refleksji związanej z przewagą działania w zespole niż być wolnym strzelcem. Gdyby nie to że działamy w zespole, a zespół nie jest mały bo obecnie liczy kilkadziesiąt osób, to byśmy z Jurkiem drapali się po głowie i zastanawiali  czy zostać na spotkaniu pod Rabką Zdrój czy wracać na Śląsk aby dokonać oceny miejsca zdarzenia, a tak jeden telefon i po 20 minutach od zgłoszenia Darek był na miejscu wypadku i dokonał pierwszych oględzin.

O całym moim doświadczeniu związanym z prowadzeniem postępowania wypadkowego po tym wypadku napiszę jak skończy się postępowanie. Doświadczenie jest bardzo ciekawe, bo wypadek w skutkach ani śmiertelny (choć potencjalnie mógł być), ani ciężki, ani zbiorowy i choć w tych trudnych trzech kategoriach już prowadziłem postępowania to analizy tak dogłębnej jak do tego wypadku i tak wielowątkowej nie prowadziłem jeszcze. Od chwili wypadku 3 dni w tygodniu po ok. 8 godzin dziennie poświęcam na to postępowanie i na analizy z nim związane. To jest właśnie główny powód w opóźnieniu w starcie z właściwym cyklem publikacji na blogu.

Wracając na chwilę jeszcze do samej budowy tunelu. Budowa bardzo ciekawa i nietypowa z wieloma zagadkami, które powodują nasuwającą się refleksję iż Polskie prawo w zakresie budów tuneli musi się zmienić. Na budowie tej panuje dualizm prawa, prawo budowlane i górnicze. Tunel jest w pewnym stopniu traktowany jako zakład górniczy, choć zagrożenia jak dla zakładu górniczego nie są typowe, jak na zagrożenia dla budowy również. Czasami jeździmy z Jurkiem razem na tą budowę  bo ja jestem specjalistą od budowlanki, a Jurek od kopalni (jest emerytowanym behapowcem górniczym).

Wniosek końcowy: Siłą pracowników służby bhp jest działanie w zespole - samotny kowboj mniej zdziała niż zespół.